GERDA LERNER, „Powstanie patriarchatu”
(The Creation of Patriarchy, Gerda Lerner, Oxford University Press 1986)
WSTĘP
Historia kobiet jest absolutnie niezbędna i podstawowa, aby doszło do emancypacji kobiet. Do takiego wniosku doszłam opierając się na teorii i praktyce, po 25 latach studiowania, opisywania i nauczania Historii Kobiet. Argumentami teoretycznymi będę zajmować się obszernie w tej książce; argumenty praktyczne wywiodłam z obserwacji radykalnych przemian świadomości, których doświadczają studentki Historii Kobiet. Ona zmienia ich życie. Nawet powierzchowny kontakt z doświadczeniami kobiet z przeszłości, dwutygodniowy kursik albo seminarium, wywierają głęboki efekt psychologiczny na uczestniczkach.
Bez wątpienia większa część prac teoretycznych dotyczących współczesnego feminizmu, od Simone de Beauvoir do dziś, jest ahistoryczna i nie dba o feministyczne studia historyczne. Można to było zrozumieć w pierwszych dniach nowej fali feminizmu, kiedy jeszcze niemal nic nie wiedziano o przeszłości kobiet. Jednak nie w latach osiemdziesiątych, kiedy istnieje ogromny wybór znakomitych prac dotyczących Historii kobiet, a inne nauki nadal zachowują dystans między wiedzą historyczną i krytyką feministyczną. Antropolożki/antropologowie, krytycy i krytyczki literackie, socjolożki/socjologowie, studentki/studenci nauk politycznych oraz poetki/poeci oferują prace teoretyczne oparte na <<historii>>, ale dorobek naukowy osób specjalizujących się w Historii kobiet, wciąż nie jest obecny w dyskursie publicznym. Uważam, że przyczyn tego zjawiska można szukać nieco dalej niż tylko w socjologii kobiet, które zajmują się krytyką feministyczną, czy imperatywów wpisanych w ich naukowy bagaż i wykształcenie akademickie. Przyczyny te leżą w pełnej konfliktów i problemów relacji kobiet i historii.
Czym jest historia? Konieczne jest rozróżnienie między niespisaną rejestracją przeszłości – wszystkie wydarzenia z przeszłości, o jakich pamiętają ludzie oraz – Historią – spisaną i zinterpretowaną przeszłością (2). Tak samo jak mężczyźni, także kobiety są i zawsze były aktorkami i bohaterkami historii. Zważywszy na to, że kobiety stanowią połowę ludzkości, a czasami nawet więcej niż połowę, dzieliły tak samo świat, jak i pracę z mężczyznami. Kobiety nie są i nigdy nie były na marginesie, ale w samym centrum formowania się społeczeństw i tworzenia cywilizacji. Kobiety współpracowały również z mężczyznami, jeśli chodzi o zachowanie pamięci kolektywnej, która ujmuje przeszłość pod postacią tradycji kulturowych, wiąże ze sobą poszczególne pokolenia i łączy przeszłość z teraźniejszością. Ta oto tradycja mówiona pozostała żywa w wierszach i mitach, które tak samo kobiety jak i mężczyźni tworzyli pod postacią folkloru, sztuki i rytuałów.
Proces tworzenia Historii jest z drugiej strony dziełem historycznym, datowanym na moment wynalezienia pisma w starożytnej Mezopotamii. Od czasów spisu królów starożytnego Sumeru, historycy byli kapłanami, sługami królewskimi, urzędnikami, klerykami lub należeli do klasy profesjonalistów – intelektualistów z wykształceniem uniwersyteckim. To oni wybierali wydarzenia godne zanotowania i interpretowali je w taki sposób, by nadać im sens i znaczenie. Jeszcze niedawno historykami tymi byli mężczyźni, którzy rejestrowali to, co zrobili, czego doświadczyli i co uznali za ważne mężczyźni. Nazwali to historią i zadeklarowali jej uniwersalność.
To, co robiły i czego doświadczały kobiety pozostało niezarejestrowane, pominięte i zignorowane w interpretacji.
Studia historyczne, aż do najnowszej przeszłości, sytuowały kobiety na marginesie tworzenia cywilizacji i postrzegały je, jako nieistotne w działaniach uznawanych za mające znaczenie historyczne.
Tak więc, rejestr przeszłości rasy ludzkiej, zapisany i zinterpretowany jest tylko rejestrem częściowym, bo pomija przeszłość połowy ludzkości. Jest też rejestrem zniekształconym, ponieważ opowiada historię z punktu widzenia tylko męskiej połowy ludzkości. Odpieranie tego argumentu, jak to często robiono, twierdzeniem, że duże grupy mężczyzn, być może większość mężczyzn, również przez długi czas była eliminowana z zapisów historycznych na skutek tendencyjnych interpretacji intelektualistów, którzy reprezentowali interesy niewielkich elit rządzących,
jest błądzeniem po omacku. Jeden błąd nie unieważnia drugiego; oba merytoryczne błędy wymagają korekty. Doświadczenia grup niegdyś podporządkowanych, takich jak chłopi, niewolnicy, proletariusze stały się częścią rejestrów historycznych, kiedy grupy te awansowały na pozycje władzy lub stały się częścią polityki.
Ściślej biorąc, doświadczenia mężczyzn z tych grup; kobiety były, jak zwykle, wykluczone. Jest pewne, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety doświadczali wykluczenia i dyskryminacji ze względu na swoją klasę. Jednak żaden mężczyzna nie został wykluczony z zapisu historycznego ze względu na swoją płeć, gdy tymczasem kobiety owszem i to wszystkie.
CDN.
(2) Aby zaznaczyć tę różnicę będę pisała <<historia>>, przeszłość, której nie spisano, małymi literami, a <<Historia>>, przeszłość, którą spisano i zinterpretowano, dużymi literami.
Tłumaczenie: Paulina Wajszczak
Dr. Amanda Foreman opisuje moment w historii świata, kiedy egalitarna struktura społeczna cywilizacji sumeryjskiej, na skutek podbojów, zaczęła zamieniać się w patriarchalną (nagranie tylko w jęz. angielskim).
THE ASCENT OF WOMAN (Nów Kobiety)
Przełomowa, czteroczęściowa seria dokumentalna, stworzona pierwotnie dla brytyjskiego BBC2, przedstawia rolę kobiet w społeczeństwie na przestrzeni 10 000 lat. Przełomowy serial dr Amandy Foreman jest pierwszym dokumentem przedstawiającym historię kobiet od zarania cywilizacji do czasów współczesnych.
The Ascent of Woman przekonuje, że historii kobiet nie da się ująć jako linii prostej: od jabłka Ewy do pigułki Margaret Sanger. Zamiast tego, w ciągu ostatnich dziesięciu tysięcy lat, lawirowała ona między skrajnościami: wolnością i uciskiem, włączeniem i wykluczeniem.
Przyczyną tego jest fakt, że status kobiet jest barometrem tolerancji, sprawiedliwości i otwartości danego społeczeństwa.
Słabe wyniki, jeśli chodzi o uznanie dla praw kobiet, idą w parze z niskimi wynikami gospodarczymi i wysokim poziomem przemocy. Amanda przekonuje, że aby następny cykl gospodarczy był wiekiem pełnego uczestnictwa, musi dojść do rewolucji, którą kierować będą kobiety i która uwolni potencjał wszystkich ludzi.
Stawką jest autonomia, władza i sprawczość wszystkich kobiet.
WŁASNYMI SŁOWAMI
Marta Róż
Kiedy byłam małą dziewczynką nie miałam pojęcia o tym, że przede mną były na świecie miliony innych dziewczynek, które czuły to samo co ja. Czuły, że będą musiały sprzeciwić się w życiu dosłownie wszystkim ludziom dorosłym, żeby być sobą i żyć. Bo chciały szybko biegać, głośno i dużo mówić, cieszyć się i eksperymentować.
Nie miałam pojęcia, jak toczą się ich życiowe losy. Czy kończą marnie?
Mój świat preferował raczej dziewczynki nieruchawe, cichutkie, uporządkowane, o niewysokich wymaganiach, nie zajmujące ani dużo miejsca ani dużo czasu. Od piątej klasy podstawówki nie wolno nam się już było ścigać z chłopakami, lekcje wychowania fizycznego odbywały się oddzielnie. Bardzo nad tym bolałam. Bez rywalizacji z chłopakami moje życie było mniej interesujące. Poza tym, bez wspólnych lekcji wf-u trudno było udowodnić, że to ja biegam w klasie najszybciej. Czułam się niesprawiedliwie wykluczona z klasyfikacji. Za nic. Miałam wrażenie, że pod byle pretekstem pozbywano się konkurencji. Moi rywale mogli się czuć bezpieczni, już z nimi nie wygram. A wszystko dzięki temu, że im między nogami dynda siusiak. Byłam oburzona.
Kiedyś, w dostępnej mi prasie, znalazłam artykuł o Marilyn Monroe. Choć piękna, sławna i bogata nie była szczęśliwa i popełniła samobójstwo. Nie do końca rozumiałam jej sytuację, brakowało mi informacji, w mojej wyobraźni jednak zostałyśmy prawdziwymi przyjaciółkami. Marilyn Monroe była jedyną, mniej więcej realną kobietą, jaką znałam, której problemy i cierpienie były na tyle istotne, by o nich pisać. Dlatego chciałam być taka jak ona. Żałowałam, że już nie żyje, bo wtedy napisałabym do niej list, że ja też cierpię. Że są nas dwie. Zajmowali się jej historią i emocjami nawet mężczyźni. Zrozumiałam, że kochano ją, bo była piękna, kobieca i urocza. Pomyślałam, że w tych sprawach, kobieta chyba nie ma wyboru.
Na rycinach w książkach do historii, Maria Skłodowska-Curie wyglądała mało przystępnie. Poważna twarz, potargane włosy, osoba zupełnie nieistotna w obliczu wielkich odkryć jakich dokonała. Doszłam do wniosku, że Maria Curie tylko pracuje i zwykłe życie w ogóle jej nie obchodzi. Lubiłam zdjęcia Marii Konopnickiej, ale po pobieżnej lekturze Na jagody, jakoś nie miałam poczucia, że ona coś wie o realnym życiu. Emilia Plater i Joanna D’Arc wydawały mi się szalone, bo nikt rozsądny i godny zaufania nie brał udziału w wojnie z własnego wyboru.
Ich odwaga była dla mnie sprawą oczywistą, ale wybory życiowe dość płoche. Więcej kobiet w podręcznikach do historii i w narracji ogólnej nie pamiętam. Może jeszcze Caryca Katarzyna…Rosja jednak napawała mnie strachem. No i postacie biblijne, chrześcijańskie heroiny, ale nie dość, że były zbyt romantyczne jak na mój gust, to dobrze już wtedy wiedziałam, że ja się nie nadaję na Świętą i trudno, to musi być OK. Poza tym ta najważniejsza ze wszystkich, Maryja, znikła z kart historii zaraz potem, jak urodziła dziecko i nikt już o niej nie słyszał. Nawet się nie buntowała. Jej życie było absolutnie nieważne nawet dla niej samej, sądziłam.
Tak wyglądał świat, jaki przygotowało dla mnie społeczeństwo, czyli w pierwszej kolejności mężczyźni.
Chłopaki miały o wiele łatwiej. Mogli zapuścić wąsy i już. Dla nich wrota przeszłych i przyszłych historii były szeroko otwarte. Od Davida Copperfielda, przez Reksia, Bolka i Lolka, znanych artystów i łysych, gadających głów, po Jezusa Chrystusa, wszystkie ścieżki były już dawno przetarte. Ich życie było z całą pewnością istotne, trzeba było tylko wybrać sobie jedną z ważnych ról.
Być może moje zdrowie psychiczne ocaliła Astrid Lindgren i jej Ronja, córka zbójnika. Co prawda mój ojciec nie miał nic wspólnego z ojcem Ronji, ale ona przynajmniej miała czarne włosy, jak ja. Lubiła biegać i bawić się i walczyć. Ceniła przyjaźń i mogła się buntować. Co do Pipi, to w obliczu nieustającego kryzysu finansowego mojej rodziny, martwiła mnie jej rozrzutność. Poza tym, jak można mieć prawdziwego konia i tak rzadko szybko na nim nie jeździć, myślałam.
Tak naprawdę oszukano mnie i wszystkie inne dziewczynki i chłopców. Historia wyglądała zupełnie inaczej, także ta o Marilyn Monroe i o mężczyznach. Maria Skłodowska-Curie i Maria Konopnicka, kobiety pełne pasji i chęci życia, podobnie jak ja, musiały nieźle kombinować, żeby udowodnić, że biegają najszybciej. Marilyn Monroe była zaś ofiarą przemocy w rzeczywistości, w której nie było jeszcze sprawiedliwości dla takich ofiar. Prócz podręcznikowych gwiazd, na świecie żyły dziesiątki miliardów innych kobiet, które miały podobne lub zupełnie inne życia, zajmowały się podobnymi lub zupełnie innymi problemami i dokonywały podobnych lub zupełnie innych wyborów. Tworzyły wartości i przecierały szlaki, ale z powodu braku miejsca w historii, ich wartości i szlaki nie były rejestrowane i niemal z każdym pokoleniem, musiały tworzyć i przecierać je na nowo.
Miliardy mężczyzn nie nosiły/nie noszą wąsów i chciały/chcą by ich bronić w zamian za to, że będą opiekować się swoimi dziećmi i sprzątać w domu. Odmówiono im i nadal odmawia się im tego prawa.
Gdyby ktoś umieścił w podręczniku zdjęcie Enheduanny, pierwszej osoby na świecie, która stworzyła dzieło literackie i uznała je takim, dlatego podpisała je własnym imieniem, moje dziewczęce refleksje wyglądałyby zupełnie inaczej.
To Ty dziewczynko/kobieto/osobo – uczy nas Enheduanna – decydujesz o tym, co jest ważne i jak ważne jest to co robisz. Nawet jeśli nikt nigdy wcześniej nie zrobił niczego podobnego. To Ty tworzysz formę i piszesz historię. I to może być Twoje oryginalne miejsce. Odziedziczyłaś je po Enheduannie. Mimo, że w podręcznikach i narracji ogólnej, dziwnym zbiegiem okoliczności, zapomniano o tym lub uznano to za mało istotne.